wtorek, 28 maja 2013

Małymi krokami do celu

Witam ;)

Z pewnością nie jednej z Was nieobca jest zasada: "małymi krokami do celu". Chciałam w dzisiejszym poście podzielić się swoimi wrażeniami na temat tej zasady, i tym w jaki sposób ja wprowadzam zmiany w swoje dotychczasowe nawyki i zachowania.

1. Należy posiadać realistyczne oczekiwania.

Ile razy obiecywałam sobie z dnia na dzień rzucić słodycze, rzucić alkohol, przestać jeść wieczorami słone przekąski i pić więcej wody. Im więcej sobie naobiecywałam - tym gorzej mi szło i nic nie zyskiwałam. Pisałam już o tym nie raz, nie dwa ;) Mój obecny sposób to:

  • realizować 1 cel raz na 2, 3 tygodnie 
  • nie zaprzestawać realizacji celów nawet po dodawaniu kolejnych
  • nie poddawać się nawet jeśli podwinie mi się noga i ulegnę pokusie
2. Na wszystko trzeba czasu, a efekty nie przyjdą z dnia na dzień.

Wiele razy ulegałam złudzeniom, przez które wierzyłam, iż nagle w tydzień po odstawieniu słodyczy zauważę znaczną różnicę. Jak wiadomo, nic się nie dzieje z dnia na dzień - a to może być demotywujące. Nie wolno się jednak poddawać! Takie wyrzeczenia to zmagania z własnymi słabościami i ćwiczenie silnej psychiki. Tylko długotrwała, powolna praca daje trwałe efekty nie znikające w ciągu tygodnia.

3. Od pustych haseł do realnych czynów.

Nie pamiętam ile razy mówiłam sobie: od poniedziałku nie będę tego/będę to/w końcu zdecyduję się na. Z doświadczenia wiem, iż takie odkładanie na później - ba, najedzenie się do granic możliwości w niedzielę na zapas nie zdaje egzaminu kompletnie. Albo się czegoś chce - albo nie, i koniec nie ma rezultatów. Z tego względu słodycze porzuciłam nagle w dzień sobotni - weekend, czyli spotkania z moim P. zwykle okraszone samymi dobrociami. I co? Najlepsza decyzja - od tamtej pory zgrzeszyłam raz (a to w chorobie i się nie liczy ;p). Tak samo postępuję z wieloma rzeczami. Choć do pewnych rzeczy należy najpierw dojrzeć i nagromadzić siły, by się zmierzyć z danym przyzwyczajeniem czy słabością. 

4. Dość paplania, czas na moje postanowienia:

  • rzuciłam słodycze (wafelki, ciastka, czekoladę, ciasta, cukierki, nutellę - od czasu do czasu pozwalam sobie na niskosłodzony dżem do pełnoziarnistych gofrów i słodkie kakao nesquik ale to bardzo rzadko, jak mam wyjątkową ochotę)
  • odstawiłam alkohol (szczególnie wieczorne ulubione piwko do serialu czy pół z mamą do obiadu oraz ukochane wino - choć nie zamierzam zrezygnować z półsłodkiego czerwonego raz w tygodniu 1 lampka ale to po pewnym czasie dopiero, wódki i innych dziwactw nie pijam)
  • piję więcej wody (nawet do 1,5 litra dziennie, gdzie normalnie cały dzień byłam na 2 kawach i max 1 herbacie ;)
  • o ćwiczeniach nie muszę chyba się zbytnio rozpisywać ;)
  • zaczęłam biegać, choć teraz mam przerwę to nie zamierzam poprzestać
  • przestałam pić colę całkowicie - a byłam uzależniona i 0,5 litra na dzień to było dla mnie nic

Do zrealizowania obecnie mi pozostało;
  • nie jeść po 19-20 (chodzę spać różnie, około północy, czasem drugiej w nocy - jednak takie nocne poszczenie dobrze działa na moją figurę, rano napełniam akumulatorki obfitą owsianką czy innym sycącym śniadankiem) 
  • wykluczyć całkowicie białe pieczywo bo ostatnio coś mam do tego ciągotki
  • zwiększyć ilość wypijanej zielonej herbaty (od 3 dni dobrze mi idzie)
  • rozpocząć kurację wzmacniającą odporność (o tym będzie inny post ;)
  • usunąć z jadłospisu potrawy smażone w 100%
  • przestać żreć te okropne chipsy! (z jednej skrajności w drugą - od słodyczy do chipsów...) - obecnie 3 dzień bez haha.
I na razie tyle. Zmiany wprowadzam co 2-3 tygodnie, gdy jak już wspomniałam wyżej czuję się na siłach by dołożyć sobie nowe wyzwanko. Planuję jeszcze wprowadzić zmiany żywieniowe likwidujące gazy w brzuchu, bo coś mam z tym problem. Pewnie przez to białe pieczywo, mleko i czosnek - ale o tym również inny post. 

Choć choroba jeszcze wczoraj dokuczała, postanowiłam dołączyć się do dwóch wyzwań:



Po 2 dni zaliczone ;) Teraz zabieram się powoli za P90X, choć nie bardzo mam ochotę, o dziwo. ;/

Zostałam również nominowana do Liebsterblog'a przez Setterkę:




 -Co stanowi dla Ciebie motywację?
Wspominałam już - łechtanie mojej próżnej strony czyli komplementy :D oraz wizja zdrowego życia i cieszenia się sprawnością na stare lata ;)
-Jakie jest Twoje ulubione ćwiczenie?
Miks ćwiczeń na brzuch oraz katowanie ramion ;)
-Czy wierzysz w miłość przez internetowe portale ?
Hmm... jak była modna fotka.pl poznałam przez ten portal kilka osób, z jedną związałam się na dłużej... aczkolwiek nie wypaliło. Aczkolwiek uważam, iż jest to możliwe ;)
-Jaki jest Twój sposób na organizację?
Zapisywanie rzeczy do zrobienia w swoim notesie, wykreślanie zrobionych rzeczy.
-Wymień 3 rzeczy ,które stanowią w Twoim życiu priorytet.
Obecnie kształcenie, mój P oraz odnalezienie pracy.
-Gdybyś miała wyjechać na stałe jaki kraj byś wybrała?
Takie pytanie chyba już otrzymałam... Kanada jeśli realistycznie myśleć, marzeniami Słoneczna Kalifornia ;)
-Twój sposób na zły humor?
Serial + lampka wina ;)
-Kawa czy herbata?
Kawa <3 
-Co cenisz najbardziej u drugiego człowieka?
Poczucie humoru, wyluzowanie, otwartość 
-Książka czy film? (podaj tytuł ulubionego/ulubionej)
Obecnie zdecydowanie film - ulubiony K-Pax (ulubiony aktor Kevin Spacey)
-Twój sposób na zdrowe i udane życie? 

Aktywność fizyczna, umiar w jedzeniu i piciu, dużo uśmiechu 


Zmykam serduszka i dziękuję za tak wiele ciepłych słów pod wczorajszym postem ;* już jest lepiej, męczą mnie resztki kaszlu tylko ;) 

Miłego wieczorku

SundayMorning
xoxo

poniedziałek, 27 maja 2013

Zasmarkaniec

Witam ;)

Nie udzielałam się na blogu już od paru dni bo tak szczerze powiedziawszy od piątku wieczorem do teraz jeszcze leżę plackiem i nie mam siły by wstać i iść do wc a co dopiero przesiadywać przed laptopem. Dopiero dziś poczułam się lepiej i postanowiłam coś skrobnąć.

Z tego miejsca chciałam bardzo przeprosić mokah, ponieważ nie dałam jednak rady poćwiczyć z dziewczynami maratonu w sobotę - powodem wspomniane wyżej leżenie plackiem i paskudna (ojj wyjątkowo paskudna) grypa, przez którą mam duszący kaszel, gorączkę i zapchany nos. Myślałam, że dziś już ruszę z ćwiczeniami ale nie dam rady biegać z takimi objawami. Szlag by to. ;/

Za to dzisiejsza ranna waga pokazała wreszcie od paru miesięcy 5 z przodu <3 dokładnie 58,8 kg, jestem zadowolona - choć to może dlatego iż jak jestem chora to nie bardzo mi się chce jeść ale piję dużo płynów. Teraz tylko utrzymać ten stan do następnego ważenia, muszę się postarać.

Wrzucam podsumowanie zeszłego tygodnia, niestety tylko 4 dni przećwiczone ;/


Na dodatek w niedzielę rano miałam zaliczenie na uczelni, i wyobraźcie sobie sprawność myślenia przy gorączce 39 stopni ;/ Przez co średnio mi poszło i chyba mogę sobie pomarzyć o stypendium.

Wracam teraz do pisania swoich artykułów, trzeba gromadzić pieniążki na zbliżające się coraz szybciej wakacje. Czy Wam też tak czas szybko upływa? Jeszcze niedawno był styczeń, teraz już prawie czerwiec... Niesamowite, po 18stce wszystko tak szybko leci ;)

Pozdrawiam i Wam życzę zdrówka, co by nikogo nie dopadł ten paskudny wirus ;*

SundayMorning
xoxo

piątek, 24 maja 2013

Z cyklu nic się mi nie chce...

Witam,

No cóż, piątunio coś nie napawa mnie optymizmem. Zmęczenie psychiczne (dużo nauki) oraz fizyczne dzisiaj osiąga swoje apogeum i mam po prostu lenia. Chwała, że dziś w planie cario - jak go nie wykonam to się nic strasznego nie stanie. Jutro powrót do P90X i połowy z maratonu ćwiczeniowego:


A dzisiaj odpoczynek. We wtorek pofikałam sobie Fire Class 60 z Turbo Fire i stwierdzam, iż moje kolanko ma się całkiem dobrze. Od poniedziałku delikatny powrót do biegania <3

Otrzymałam nominację do Liebsterbloga od http://healthy-liffe.blogspot.com/:

1. Od kiedy zaczęłaś walczyć o 'nową siebie'?
Nie walczę o nową siebie, raczej dbam o swoje zdrowie i sylwetkę już od kilku dobrych lat ;)
2. Jakie spotkałaś trudności na swej drodze?
Kontuzje, czasem choroba - nic wielkiego.
3. Ile już osiągnęłaś?
Póki co nie tyle, ile bym chciała - ale powoli do przodu. 
4. Z czym masz największy problem?
Z odmawianiem sobie pewnych produktów - walczę!
5. Ile już prowadzisz bloga?
Założyłam go w lutym tego roku, piszę w miarę regularnie od marca ;)
6. Akceptujesz siebie?
Tak, choć co nieco mi przeszkadza - ogółem nie mam wielkich problemów z akceptacją swojego ciała (o charakterze nie wspomnę ;D)
7. Co robisz w wolnych chwilach?
Ćwiczę, sprzątam, gotuję i oglądam seriale :)
8. Ulubione danie?
Hmm... z fastfood'ów kebab, z normalnych dań bardzo lubię zupę pieczarkową :D
9. Co powiedziałabyś osobie, która dopiero zaczyna przygodę z fitnessem?
Żeby zacząć powoli i małymi krokami spełniać swoje cele.
10. Jak sobie radzisz ze słabościami?
Różnie, zależy jakiej dziedziny dotyczą - czasem nie robię z nimi nic, czasem mam w sobie dużo zaparcia i zwalczam je do końca.
11. Co Cię najbardziej motywuje?

Wstyd przyznać ale jestem strasznie próżną osobą - lubię komplementy i miłe słowa na swój temat ;D szczególnie ze strony płci męskiej, choć mój osobisty facet się do tego nie kwapi. ;) Wizja zdrowia na przyszłość również jest dla mnie mega motywacją.


Pozdrawiam
SundayMorning
xoxo

środa, 22 maja 2013

Fitness blender, rzecz o pośladkach

Witam ;)

Wczoraj, już szczerze nie pamiętam na którym z blogów natrafiłam na ćwiczenia przeznaczone do kształowania pośladków autorstwa http://www.fitnessblender.com/. Z ciekawości, zamiast zaplanowanej na wczorajszy dzień zumby odpaliłam sobie ten oto filmik:


Filmik podzielony jest na 5 oddzielnych ćwiczeń, gdzie są one wykonywane po 5 razy z dodatkowymi krótkimi ruchami pulsacyjnymi również powtarzanymi 5 razy. Stąd nazwa treningu - 5x5x5 Pulse Workout for Butt & Thigs.

Przyznam, że te krótkie ćwiczonka dają bardziej popalić niż cały zestaw ćwiczeń na nogi z P90X Legs & Back. Postanowiłam wszem i wobec iż będę go wykonywała 3x tydzień dodatkowo. Za chwilę mi wyjdzie po 2h ćwiczeń dziennie jak tak dalej pójdzie haha. ;)

Innym filmikiem, który swego czasu stosowałam na podrażnienie mojej tylnej części ciała (^^) był sławetny już i legendarny: Chcę mieć takie pośladki - Tamilee Webb:




Polecam szczególnie początkującym dziewczynom chcącym nadać jędrności swoim pośladkom i poczuć je na drugi dzień ;) Całość podzielona jest na 2 zestawy, które mają po 15 minut. Wykonywane są w nich różne ćwiczenia, o ile pamiętam powtarzane w różnych kombinacjach w 3 seriach. Dla mnie najbardziej efektywny był pierwszy zestaw, jak rozpoczynałam swoją przygodę z domowymi ćwiczeniami (a było to hm.... z 8 lat temu jak nic) to na drugi dzień po wykonaniu tylko 15 minut nie umiałam chodzić :D Ahh co to były za czasy.

Nie sposób również zapomnieć o nieśmiertelnym 8 minute:


Gang ;D Dla lepszego efektu polecam założyć na kostki obciążniki 1kg i powtórzyć dwa, trzy razy, z pewnością to poczujecie :) 


I to by było dzisiaj na tyle, chciałam tak coś od siebie dodać działającego właśnie na podniesienie pupy i jej ujędrnienie - bo pamiętajcie, dla redukowania tkanki tłuszczowej przeznaczone są inne ćwiczenia (cardio, interwały, HIIT i tak dalej). Miałam zamiar iść spróbować pobiegać - ale coś burzowo za oknem jest i chyba dzisiaj jeszcze zrezygnuję. Kolano o dziwo już nie boli, nawet przy wchodzeniu lub schodzeniu ze schodów. Jak pogoda nie dopisze to odpalę sobie jakiś Max z Insanity ;)

Pozdrawiam

SundayMorning
xoxo

wtorek, 21 maja 2013

Moja przygoda z P90X

Witam ;)

Dzisiejszy dzień przyniósł odrobinę luzu, więc z tego tytułu mam dzisiaj naskrobać odrobinę o moim obecnym programie treningowym, który mam nadzieję przyniesie lepsze efekty niż Insanity ;)

Jak widać z poprzedniej notki, stosuję kombinację ćwiczeń "siłowych" (o ile to tak można nazwać, bo do rzucania żelastwem na siłce to się nie umywa) z treningami typu cardio - do pewnego momentu bieganie, teraz rower + basen chwilowo, oraz dodatkowo dokładam sobie różne inne ćwiczenia gdy mi mało ;)

O bieganiu pisałam nie raz, o jeżdżeniu na rowerze nie mam zamiaru się wypowiadać bo jeżdzę typowo jak laik i po swojemu - żadnego specjalistycznego sprzętu nie posiadam, także nie ma się czym chwalić ;D W kwestii basenu jest tak samo - śmigam sobie spokojnie 45- 50min żabką i na tym kończę basenowy trening.
malywielkiswiatewla.wordpress.com

Natomiast P90X to już inna sprawa. Ćwiczenia stworzone przez Tony'ego Hortona to już trochę większy wycisk, niż fikanie z Mel B czy Tiffany Rothe ;) W oryginalnej rozpisce wyszczególnione są 3 kombinacje treningów:

  • Classic - w ciągu tygodnia są wykonywane 3 treningi siłowe i 2 cardio + joga
  • Lean - 2 trening siłowe + 3 cardio + joga
  • Doubles - na początku wygląda tak samo jak classic, jednak w późniejszym etapie do standardowego treningu wieczorem dodawane są dodatkowe ćwiczenia kardio
Szczerze powiedziawszy już raz robiłam podejście do P90X (czyli Power 90 Extreme), i nigdy nie ćwiczyłam według rozpiski proponowanej przez twórców tego programu.

Na całość składa się 12 treningów:
  • Chest &Back - siłowy na plecy i klatkę piersiową 
  • Plyometrics - cardio
  • Shoulders & Arms - siłowy na barki oraz przedramiona
  • Yoga X - chyba nie trzeba tłumaczyć ;) 
  • Legs & Back - siłowy angażujący nogi oraz plecy
  • Kenpo X - cardio
  • X Stretch - ćwiczenia typowo rozciągające
  • Core Synergitics - ćwiczenia na mięśnie brzucha i wzmocnienie poczucia stabilności, angażuje większość mięśni po trochu
  • Chest, Shoulders & Triceps - siłowy na klatkę, barki oraz tricepsy
  • Back & Biceps - siłowy na plecy i bicepsy
  • Cardio X - cardio
  • Ab Ripper X - ćwiczenia na mięśnie brzucha

Ja do tej pory wypróbowałam:
  • Chest & Back - przyjemny trening, gdzie w dwóch seriach powtarza się 12 ćwiczeń, potrzeba do tego drążka bądź ekspanderów oraz dużej siły rąk na niezliczone kombinacje pompek, jak dla mnie na pierwszy miesiąc najbardziej wymagający zestaw siłowy
  • Shoulders & Arms - jeszcze przyjemniejszy niż ch&b, tutaj również w dwóch seriach powtarzanych jest 15 ćwiczeń, tu potrzeba obciążenia w postaci hantli - niestety póki co dysponuję marnymi 3 kg ale planuję zakup większych
  • Legs & Back - trening "siłowy", bo większość ćwiczeń jest wykonywanych na podstawie obciążenia własnego ciała jeśli chodzi o nogi + 4 dwukrotnie powtarzane ćwiczenia na plecy na drążku, kiedyś nie przepadałam za masą wykroków itp ale po sobotnim treningu nie zrobił na mnie prawie żadnego wrażenia, może dlatego że w Insanity mięśnie nóg były bardzo mocno angażowane 
  • Ab Ripper X - bardzo fajny, 15 minutowy zestaw czysto na brzuch - kiedyś jak zaczynałam go wykonywać to na drugi dzień miałam okropne zakwasy na mięśniach skośnych :D obecnie robię dla podtrzymania siły moich mięśni brzucha
  • Yoga X - strasznie długi i męczący (bo moim zdaniem nudny) trening, za to dobrze wspomagający trenowanie równowagi i innych istotnych przy sztuce jogi ćwiczeniach 


Miałam kiedyś zamiar polecieć na przykład według rozpiski Classic, ćwicząć ściśle według planu, jednak ćwiczenia cardio z tego zestawu nie wydają mi się atrakcyjne i wolę sobie pobiegać albo odpalić któryś z treningów Insanity (jak pogoda nie dopisze). Zrezygnowałam również z jogi, stawiam na delikatne rozciąganie w niedzielę i po treningach - myślę, że wystarczy. 

Oczywiście przy tego typu treningowi należy zachować odpowiednią podaż białka, by mieć konkretniejsze efekty - planuję zakup odżywki białkowej, bo niestety sama nie umiem tyle go wcisnąć do zwykłego menu. Pierwszy tydzień za mną, i efekty już są, choć to pewnie dlatego że odstawiłam słodycze ;) 

To by było na razie tyle na temat mojej dopiero rozpoczynającej się przygody z P90X, na bieżąco będę zdawała relacje z efektów i przebiegu całego treningu. Może rozpiszę konkretne treningi na elementy składowe, zobaczę jeszcze. 

Wczoraj otrzymałam nominację do Liebster bloga od http://theway-tohappiness.blogspot.com/, więc odpowiadam:
1. Ulubiony owoc
Hmm ciężko zdecydować, chyba truskawki ;) Ale poza sezonem pałam niezmierzoną miłością do dojrzałych bananów i jabłek ;)
2. Jaki sport chciałabyś zacząć uprawiać?
Marzy mi się zakup dobrych rolek...
3. W jakim kraju zamieszkałabyś najchętniej?
Ciężko wybrać, myślałam kiedyś o Kanadzie ;) albo słonecznej Kalifornii ;D
4. Co najczęściej zjadasz na obiad?
Kasza + źródło białka + warzywo, najczęściej z białka to kurczak pod różnymi postaciami, jajka czasem wątróbka i rybka, a z warzyw to brokuł, fasolka szparagowa lub buraczki
5. Ulubiona książka?
W dzieciństwie uwielbiałam serie o Harrym Potterze (tak wiem :D), teraz rzadko czytam. Bardzo podobała mi się za to "Nad brzegiem rzeki Piedry usiadłam i płakałam" Paulo Coehlo.
6. Gdybyś mogła pozbawić kalorii jedną rzecz, co by to było?
Kebab ;d
7. Twoja największa słabość?
Kebab... ;d a tak na poważnie to hmm. Mam słabość do chipsów ;) ale nie spożywam ich za często na szczęście ;)
8. Masz jakieś zwierzę?
Miałam kiedyś kota i psa, obecnie tylko to wewnętrzne które pcha mnie czasami do jedzenia ;D
9. Twoje największe dziwactwo?
Nie potrafię sobie przypomnieć, czy jakieś posiadam. Obsesyjnie zdrapuję lakier z paznokci po jednym dniu ;)
10. Czy masz jakąś "fobię", lęk?
Fobii może nie, ale boję się dotykać podejrzanie wyglądających urządzeń elektrycznych - z obawy przed porażeniem.
11. Kąpiel czy prysznic?
Zdecydowanie kąpiel - relaks, wygrzewanie się w wodzie przy blasku świec - choć mało kiedy na to jest czas.

Dziękuję bardzo za nominację, może swój zestaw pytań stworzę wieczorkiem ;)

Lecę poćwiczyć i pouczyć się, w niedzielę zapowiada się całkiem ciężki kolos haha ;)

Pozdrawiam
SundayMorning

xoxo


poniedziałek, 20 maja 2013

Ostatni tydzień + przerwa w bieganiu

Witam ;)

Niestety, moja kontuzja okazała się poważniejsza niż sądziłam. Nadal podczas wchodzenia lub schodzenia ze schodów odczuwam ból, dlatego chwilowo muszę zawisić treningi biegowe, aż przejdzie mi zupełnie. Przerzucam się za to na basen i rower, tam kolana tak nie cierpią :) Liczę po cichu, że moja biegowa kondycja aż tak dramatycznie nie spadnie... ;)

Niestety ostatnio brak mi czasu na bardzo regularne pisanie, a szkoda. Muszę się chwytać różnych zajęć, by uzbierać do sierpnia na wyjazd wakacyjny - a brak pracy, szkoła niestacjonarna i inne przeszkody niestety sprawiają, że mam do siebie mało czasu bo muszę ciułać na prawo i lewo co się da. Dodać do tego regularne treningi - kompletny brak czasu (nie, przepraszam, mam go ale późnymi wieczorami i w weekendy, ale wybaczcie mam przyjemniejsze rzeczy do roboty z moim P. ;D).

Wrzucam za to ostatni tydzień - źle nie było, choć w piątek zaliczyłam pewne jedzeniowe grzeszki (ale słodyczy nie tknęłam ;) a w sobotę było oblewanie nowego autka od mojego faceta i jego siostry - a każde kółko żeby dobrze jeździło trzebabyło oblać hihi :) Od dziś natomiast do mojego postanowienia antysłodyczowego dołączam antyalkoholowe - aż do odwołania :)


Poza tym muszę przyznać że Endomondo to jednak bardzo fajna sprawa, na niedzielny wypad z którego wrzucam fotki ta aplikacja była jak znalazł :) wodstawienie słodyczy służy. Liczę na jeszcze lepsze efekty po wyeliminowaniu alko i smażonego, ale z tym ostatnim to powolutku.
niedzielę również pomierzyłam się i zważyłam, efekt? - 1kg i -1cm w talii i udach - jest! :) Jak widać


Wieczorkiem postaram się zajrzeć do każdej z Was i pokomentować odrobinę, bo teraz lecę na basenik i poćwiczyć trochę brzuch :)

Pozdrawiam
SundayMorning
xoxo

czwartek, 16 maja 2013

Kontuzja?

Witam witam ;)

Ależ u Was aktywnie! Podczytuję większość z Was regularnie, jednak nie zawsze mam czas skomentować każdy post, który zamieszczacie. Wiedzcie jednak, że każda/y z Was ma coś ciekawego do powiedzenia i miło patrzeć, jak społeczność aktywna fizycznie się rozrasta coraz bardziej i bardziej ;)

Mój wczorajszy dzień był dosyć aktywny, niestety podczas treningu biegowego chyba przesadziłam. Udało mi się przebiec 7,33 km w 43 min (najlepszy czas jaki do tej pory miałam - 5km w 28:10 min o.O) a to wszystko dlatego, że jakimś cudem biegłam w tempie około 5:30 na km. Nie wiem dlaczego, nie biegło mi się gorzej niż podczas moich wolniejszych wybiegań. Ale do rzeczy. Przesadziłam, bo pod koniec 5 kilometra zaczęło mnie pobolewać kolano. Oczywiście w mojej głowie od razu pojawiły się myśli "i co, chcesz teraz zrezygnować? bo głupie kolano cię trochę boli? tylko 5 km? nie ma szans, biegniesz dalej". I tak jak sobie w myślach postanowiłam, tak też uczyniłam - z coraz większym bólem dobiłam do tego 7 km. Gdyby nie postępujące się ściemnianie na dworze, pewnie pocisnęłabym jeszcze więcej. No i masz babo placek - dzisiaj boli mnie jego zewnętrzna część. Całe szczęście przy p90x nie jest ono angażowane (jeśli chodzi o trening na ręce), więc dzisiaj jeszcze zaliczę sobie ćwiczonka. Gorzej z jutrzejszym zaplanowanym biegiem... ;) Póki co stosuję okłady z końskiej maści i jest coraz lepiej. Rozważam również suplementację Animal Flex'em na przyszłość ;)

Miał być jakiś konkretniejszy post, jednak brak czasu (mam zaległe sprawy szkolne i muszę pisać artykuły ;/) pozwala mi na napisanie tylko szybkich moich wypocin. Dodaję za to mix z ostatnich dni, takie tam swoje bzdurki :)


Pozdrawiam

SundayMorning
xoxo


wtorek, 14 maja 2013

INSANITY - moje efekty

Witam!

Tak jak obiecałam wczoraj, dzisiaj opiszę swoje efekty po programie Insanity. Wprawdzie nie ukończyłam dokładnie ostatnich dwóch tygodni (zabrakło mi parę treningów), jednak myślę iż nie miało to aż tak ogromnego znaczenia na efekt końcowy.

Ale od początku. Na trening Insanity zdecydowałam się, ponieważ już kiedyś go próbowałam - choć niestety nie pamiętam co wtedy mnie skusiło na zaopatrzenie się w go ;) Już wtedy polubiłam prowadzącego i ten wycisk, jaki za każdym razem daje mi ćwiczenie z tym zestawem treningowym. W tym poście opisałam na czym polega cały trening, więc nie będę się powtarzała.

Przejdźmy do rzeczy.

Moje efekty, jeśli chodzi o stan ciała:


  • ujędrnienie nóg oraz ogólne ciała - nie trzęsą się mi nogi, nie mam już latającej galaretki, cellulit widoczny tylko po mocnym naciśnięciu
  • kondycja - najlepszy jak na moje oko efekt, dzięki treningom z Shaun'em jestem w stanie przebiec już prawie 8km, gdzie kiedyś po jednym byłam już kompletnie wykończona
  • mam niskie tętno spoczynkowe, co dla mnie jest sukcesem
  • nie męczę się wychodząc na schody, szybko gdzieś biegnąc itp - kolejny przykład lepszej kondycji
  • mam dużo energii do pozostałych ćwiczeń, jakimi się teraz zajmuję ;)
  • wzrosła siła w moich rękach, jestem w stanie wykonać 30 męskich pompek bez większych problemów, choć muszę przyznać że w tej kwestii byłam już odrobinę przygotowana podchodząc do Insanity
  • mam silne i mocne nogi, przez co wyskoki i duża ilość przysiadów nie robi na mnie większego wrażenia, choć szczerze nie próbowałam takich konkretnych ze sztangą bo nie mam gdzie ;D


Moje efekty, jeśli chodzi o wymiary i wagę:

  • waga: 59kg -> 61kg
  • talia: 71 cm -> 68cm
  • biceps: 27cm -> 29cm
  • udo: 56cm -> 55cm
  • łydka: 34cm -> 35cm
  • biodra: 92cm -> 95cm
  • boczki: 84cm -> 82cm
Jak widać więc w dwa miesiące nie udało mi się uzyskać jakiś spektakularnych efektów, moja waga wzrosła a niektóre wymiary doprowadzają mnie czasami do szału :D (uda i biodra...). Najbardziej denerwuje mnie to, iż nie jestem w stanie zlecieć właśnie z ud oraz dosłownie rośnie mi dupa. Na szczęście ta dupa jest teraz taka bardziej okrągła i kształtna, jednak bez przesady ;)

Dlatego z tego miejsca pragnę udzielić kilku rad osobom, które są zdecydowane na rozpoczęcie tego programu treningowego:
  • po pierwsze: tylko dobra dieta pomoże uzyskać świetne rezultaty - u mnie ten czynnik leżał od drugiego miesiąca na całej linii, stąd tak marne wyniki jeśli chodzi o wymiary
  • po drugie: polecam go osobom, które miały już jakąś styczność z aktywnością fizyczną, ale taką szybszą i bardziej wydolnościową - osoby początkujące mogą się szybko zniechęcić
  • po trzecie: wydaje mi się, iż program jest nastawiony typowo na zwiększanie wydolności i wytrzymałości, niż spalania zbędnych kilogramów - a wiem, że to nie jedynie moja opinia
  • po czwarte: dla lepszych efektów sugeruję zwiększenie ilości zjadanego białka podczas treningu, z pewnością jeszcze bardziej poprawi efekty ;)

Cóż, to by było na tyle jeśli chodzi o temat Insanity. Zabieram się jeszcze za ostatni fit test, ale jakoś nie umiem go wcisnąć do obecnej aktywności i nawału zajęć. Ciekawa jestem, czy dwa tygodnie po ukończeniu całości moja kondycja spadnie ;) nie powinna, bo biegam, ale zobaczymy za tydzień ;)

Przygody z Shaun'em na Insanity nie kończę, zamierzam sobie w ramach ćwiczeń cardio gdy pogoda nie dopisze wykorzystywać jego treningi zamiast biegania. Przymierzam się również do Asylum, ale to po kolejnej rundzie Insanity na jesieni :) te
11.03 start insanity

11.03 start insanity

11.03 start insanity

11.03 start insanity


14.05 po ukończeniu insanity

14.05 po ukończeniu insanity

14.05 po ukończeniu insanity
14.05 po ukończeniu insanity, ahh ten flesz ;)



raz skupiam się na P90X zmiksowanym z bieganiem ;)

A teraz idę na wymarzony spoczynek przy Person of Interest oraz Revenge ;) Padam ;D

Dobranoc,

SundayMorning
xoxo

poniedziałek, 13 maja 2013

7,83 KM + wyzwanie 30 dniowe

Witam po krótkiej przerwie!

Oczywiście tytuł poprzedniego postu miał zawierać datę 13 maja, nie czerwca... Jak widać nawet na poprawne wpisanie daty brakło mi wtedy sił :D

Ale powiem Wam, że odrobina przerwy bardzo dobrze robi zarówno na stan fizyczny jak i psychiczny. We czwartek i piątek byłam tak wykończona i tak mi się nic nie chciało, że po prostu odpuściłam wszelkie próby wykonania jakiekolwiek treningu, za to powróciłam pełną parą w sobotę. Dietowo nie było bardzo źle, ale idealnie też nie :)

Największą bolączką był tylko jeden bieg w ubiegłym tygodniu. Z tego względu dzisiaj myślałam, iż nie dam rady a tu prosze - 7,83 km w 49 minut, co daje średnio 6:15 minuty/km.Całkiem nieźle jak na moje możliwości, i kolejny cel na maj - 7km - już za mną. Brakło mi dosłownie paru metrów do magicznej ósemki, jednak nie dałam już rady. Ale wiecie co? Jestem z siebie bardzo dumna. Nigdy nie przypuszczałam, iż bieganie stanie się dla mnie taką frajdą i wręcz pasją. Już zbieram na buty do biegania :D (bo obecnie biegam w starych zwykłych sportowych butach i obawiam się o moje kolanka...)

U Was podczytałam sobie, że ubiegły tydzień minął Wam całkiem obiecująco ;) Tutaj jak zwykle podsumowanie mojego:



Rozmyślając sobie nad swoimi efektami po Insanity (które opiszę jutro szczegółowo) doszłam do wniosku, że gdybym choć trochę bardziej pilnowała swojej diety (nie przez tydzień a potem znowu powroty itp itd), to już teraz wyglądałabym znacznie lepiej. Ale jak to mówią - co się odwlecze, to nie uciecze :) z tegoż względu postanowiłam sobie sama rzucić ambitne (jak na mnie) WYZWANIE -> od soboty (11.05) nie jem w ogóle słodyczy. ZERO, NULL, absolutnie nie tknę ich aż przez 30 dni. A jeśli Bozia pozwoli to i dłużej. Myślę, że to jest przyczyną słabych (wizualnie i wagowo) efektów na moim ciele. Bo jak już wspominałam na kondycję nie narzekam. Jest ktoś chętny się do mnie przyłączyć? :)

A poza tym to ogłaszam, że wracam dzisiaj z naładowanymi bateriami





:) trzeba nagromadzić trochę informacyjnych postów, bo moje pierdołki pewnie Was nudzą ;)

Dziękuję za wsparcie okazane pod poprzednim postem, to dla mnie bardzo ważne! :*

Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru,

SundayMorning
xoxo

piątek, 10 maja 2013

Delikatna przerwa - powrót 13.06

Witam witam ;)
Wczorajszy wieczorny relaks na rybkach

Niestety z powodu braku zbyt dużej ilości czasu i pewnych niesprzyjających okoliczności kolejny post ukaże się dopiero w poniedziałek. Jakiś konkretny, co by Was tu nie zanudzać tylko swoimi treningami ;)

Obecnie do środy szło mi bardzo dobrze, jednak od wczoraj zaliczam nagły i niezrozumiały dla mnie mega spadek formy. Choć po części jest to spowodowane pewną przypadłością, to nigdy mi to aż tak nie przeszkadzało. No cóż, może to jest to słynne treningowe przemęczenie przy końcu Insanity? Cóż, chyba będę musiała przeciągnąć ten program o tydzień dłużej, choć jeszcze się nad tym zastanowię.

A u Was widzę moc pozytywnej energii, tak trzymać! Uciekam na zakupy a potem nauka ;/

Dwa białe wychciewajki co spłoszyły chyba całą zawartość stawu :D

Pozdrawiam

SundayMorning
xoxo

wtorek, 7 maja 2013

Pierwszy cel na maj osiągnięty :)

Witam witam ;)

Jak mija początek tygodnia? Dla mnie całkiem nieźle. Powróciłam pełną parą do aktywności :) Z tej okazji muszę się pochwalić :D Dzisiaj przekroczyłam pierwszy raz 6 km, mianowicie udało mi się przebiec 6,3 km w 42 minuty ;) Jestem taka zadowolona! Gdyby nie Shaun, to chyba w rok tyle bym nie zrobiła :D Choć bywało ciężko na trasie (a to kolanko udawało że pobolewa, a to znowu udo marudziło i próbowało mnie podstępem zmusić do zatrzymania się) to pokonałam wszystkie wewnętrzne głosy próbujące unieskutecznić moje wysiłki i pobiegłam od samego startu do końca bez zatrzymania się. Jest MOC!!!

Jako, że pewna Pani (http://happyactivelifestyle.blogspot.com/) pisała ostatnio co nieco o bieganiu, to i ja dodam swoje trzy grosze ;) ale takie króciutkie ;)

Dlaczego warto biegać?

1. Najbardziej oczywiste - po to aby schudnąć! Bieganie bardzo efektywnie spala tkankę tłuszczową (oczywiście przy odpowiedniej długości treningu i odpowiednim tempie, ale to już odsyłam do mądrzejszych ode mnie w temacie) ;)
2. Bieganie pozwala utrzymać nasz układ kostny oraz mięśnie w dobrej kondycji - jak wiadomo, praca siedząca i ogólnie przyjęty siedzący tryb życia sprzyja słabnięciu kości i mięśni, co owocuje większą podatnością na urazy na starość oraz wieloma problemami zdrowotnymi. Zmuszając organizm do takiego wysiłku regularnie utrzymujemy nasze zdrowie na dobrym poziomie ;)
3. Zapobieganie chorobom serca, obniżanie ciśnienia, wzmacnianie mięśnia sercowego, zapobieganie udarom - to tylko niektóre z dobrodziejstw, jakie niesie ze sobą regularne bieganie ;)
4. Utrzymanie dobrego stanu zdrowia - jak w powyższych przykładach, bieganie pozwala wykorzystać w pełni nasze płuca, pozwala wzmacniać odporność poprzez produkcję zwiększonej ilości limfocytów, sprzyja produkcji dobrego cholesterolu HDL oraz zapobiega zatorom tętniczym.
5. Buduje PEWNOŚĆ SIEBIE - nic tak nie dodaje sił, jak pokonywanie coraz większej ilości kilometrów, bieg bez przerwy dłużej, wiedza że moje nogi potrafią to, czego zrobić nie umiały rok temu. Pomaga przezwyciężać swoje słabości oraz dodaje powera, by móc przenosić góry i pokonywać wszystkie napotkane trudności nie tylko na ścieżce biegowej.
6. Bieganie pomaga wyzbyć się stresu nabytego podczas dnia - daje upust emocjom, jest czas na przemyślenia i wybieganie złych myśli.
7. "Haj biegacza" - to jedno z wielu pozytywnych "zjawisk", jakie dzieją się w naszym organizmie po dobrym biegu ;) Napływ endorfin, uczucie szczęścia i poczucie satysfakcji - tego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać.
8. Trenuje nie tylko mięśnie, lecz także umysł - uczysz się pokonywać siebie, swoje słabości, swoją niemoc, by stać się silniejszym i być pewnym siebie, co już było wspomniane wyżej ;)
9. Pozwala uzyskać lepsze poczucie koordynacji, w szczególności gdy treningi biegowe odbywają się na nierównym terenie, pełnym przeszkód do omijania w zgrabny sposób.
10. Nie potrzeba prawie nic, by biegać. Wyjście w teren nic nie kosztuje, nie ma karnetów, nie ma opłat, nie ma limitów czasowych - bieganie jest ZA DARMO. (choć oczywiście warto zainwestować w dobre buty, co by sobie krzywdy nie zrobić).




Oczywiście nie mam zamiaru się wymądrzać, że na temat biegania wiem wszystko, bo biegam zaledwie trzeci tydzień. Jednak mogę z czystym sumieniem powiedzieć jedno - pokochałam bieganie i prędko nie zamierzam zrezygnować ;) 

Pozdrawiam
SundayMorning

xoxo

poniedziałek, 6 maja 2013

POmajówkowo ;)

Witam :)

Taka długa przerwa, nie spodziewałam się, że nie znajdę choć chwili czasu by tu coś naskrobać, niestety przebywanie poza domem przyczyniło się do odcięcia od Internetu i w ogóle słabej aktywności ;) Jednak niczego nie żałuję, grill i parę grzechów słodyczowo-jedzeniowych jeszcze nikomu nie zaszkodziło haha. (tak to sobie uparcie tłumaczę)


Jak widać do środy, prawie czwartku ładnie mi szło :) Jednak wyjazd w czwartek wieczorem przyczynił się do zaniechania treningów z Insanity oraz bardzo delikatnej aktywności fizycznej. Wiem, że są to jedynie wymówki, jednak każdemu przyda się odrobinę odpoczynku - szczególnie, że już miałam dość ćwiczeń z Shaun'em (nie sądziłam, że tak się stanie ;D). A co to biegania na bieżni - strasznie nudne to to. Nie umywa się do biegania w terenie ;)



O tyle o ile czwartek i piątek jakoś szczególnie z dietą nie poleciał, tak sobotni grill i wczorajszy dzień zdecydowanie do dietetycznych nie należały i wolę nawet nie myśleć ile w siebie wpakowałam :D ale co tam.
Nowy miesiąc już się zadomowił w pełni :) na wielu z Waszych blogów czytam o nowych postanowieniach majowych ;) Może i czas rozpisać swoje?
Uroczyście postanawiam, że:
  • będę jeść mniej słodyczy lub je wykluczę całkowicie
  • po ostatnim tygodniu Insanity przerzucam się na hybrydę P90X + bieganie + odrobina HIIT'ów z Turbo Fire
  • staram się jeść więcej warzyw (to ostatnio kuleje)
  • ograniczam weekendowe odpuszczanie sobie 
  • do końca maja ma być 7 km biegu zaliczone ;)

Nic wygórowanego, a to dlatego, iż jak sobie za dużo obiecam, to potem nic nie zrobię nawet w 50%. Aaa, no i do tego trzeba dopisać napisanie I rozdziału pracy mgr + znalezienie roboty :D To pierwsze myślę uda mi się zrealizować, z tym drugim to już różnie bywa.

Jak Wam minął weekend to w większości wiem z postów ;) ale może ktoś jeszcze chce pomarudzić na złą pogodę lub pochwalić się swoimi sukcesami z tych paru wolnych dni? Wasze opowieści mile widziane ;)

Pozdrawiam
SundayMorning




środa, 1 maja 2013

Indeks Glikemiczny + 35 min Bieg ;)

Witam ;)

Zgodnie z obietnicą dziś post o bardzo często poruszanym indeksie glikemicznym. Szczerze powiedziawszy moja wiedza na ten temat była marna, dlatego do przygotowania tego posta musiałam poświęcić trochę czasu :) za to dowiedziałam się tylu przydatnych rzeczy, że chyba od teraz zacznę większą uwagę zwracać na ten wskaźnik przy spożywaniu produktów!


Indeks glikemiczny
Najprościej rzecz ujmując indeks glikemiczny informuje nas o tym, jak dane pożywienie wpływa na poziom cukru we krwi i wzrost insuliny. Im mniejszą ma on wartość, tym ma mniejszy wpływ na wymienione czynniki. Jak wiadomo, jego skala mieści się w granicy od 0 do 100, gdzie liczby te oznaczają „średni, procentowy wzrost stężenia glukozy we krwi po spożyciu, przez reprezentatywną statystycznie grupę ludzi, porcji produktu zawierającej 50 gramów przyswajalnych węglowodanów” (wikipedia). Warto tutaj wspomnieć, że czysta glukoza ma przypisany IG 100. Oczywiście indeks glikemiczny jest podawany dla określonej wagi danego pożywienia (zawierającego 50 gr węglowodanów, jak wyżej wspomniano) – jeśli będziemy spożywać coś o niskim lub średnim IG w ogromnych ilościach – nie ma się co spodziewać, że mimo wszystko nasz poziom cukru we krwi gwałtownie nie wzrośnie.

Żywność o wysokim IG jest bardzo szybko trawiona i wchłaniana przez organizm, przez co powoduje szybki wzrost poziomu cukru oraz znaczne wyrzuty insuliny do krwi. Nawet te tak polecane, złożone węglowodany mogą posiadać wysokie IG – przez co tak jak węglowodany proste mogą prowadzić do tycia czy różnych chorób. Spowodowane jest to tym, iż po zjedzeniu produktów o wysokim IG, nasz organizm zamienia pożywienie we wspomnianą już glukozę. To prowokuje do produkcji insuliny, która pozwala dostarczyć glukozę do komórek naszego organizmu, gdzie zostanie ona przetworzona w energię. Jeśli jednak zapotrzebowanie energetyczne naszego organizmu jest zaspokojone, reszta glukozy może być „przechowywana” jako zapas w naszych mięśniach i wątrobie. Najgorzej jest, gdy te magazyny też są pełne – wtedy nadmiar glukozy jest gromadzony w naszym organizmie w postaci tłuszczu.

Nadmierne spożywanie produktów o wysokim IG, oraz tych podnoszących poziom cukru we krwi drastycznie prowadzi do ciągle podwyższonego poziomu insuliny w naszym organizmie. O ile insulina jako hormon spełnia bardzo pożyteczną rolę w procesie dostarczania energii do naszego ciała, o tyle jej nadmiar nie jest pożądany, bo może prowadzić do:
  • ·         Podwyższonej ilości trój glicerydów
  • ·         Podwyższonego cholesterolu LDL
  • ·         Obniżenia cholesterolu HDL
  • ·         Wysokiego ciśnienia
  • ·         Insulino odporności
  • ·         Podwyższenia apetytu
  • ·         Otyłości
  • ·         Zwiększenia podatności na cukrzycę typu 2


Żywność o niskim IG, poprzez to ,że jest wolno trawiona oraz wolniej wchłaniana przez organizm, jest bardzo zdrowa, bo przez dłuższy okres dostarcza energii oraz nie powoduje skoków cukru we krwi. Co więcej, diety bogate w pokarmy o niskim IG pozwalają kontrolować poziom cukru we krwi, dzięki czemu pomagają zapobiegać chorobom serca, polepszają poziom dobrego cholesterolu niwelując ten zły, zapobiegają insulinooporności oraz pozwalają utrzymać prawidłową wagę. Osoby posiadające problemy z utrzymaniem stabilnego poziomu cukru powinny spożywać produkty o IG równym 40 lub mniejszym.

Warto również wiedzieć o tym, że produkty wysokobiałkowe oraz tłuszcze, nie zawierające znacznej lub żadnej ilości węglowodanów, nie powodują znacznego wzrostu poziomu glukozy we krwi. Należy także wspomnieć tutaj, iż IG pewnych produktów jest dużo niższe w stanie surowym – po obróbce ulega znacznym zmianom (gotowanie, przetwarzanie itp.).




 Przykładowe zestawienia produktów o różnym IG:
cojesc.net

sfd.pl

Oczywiście jak wiele jest teorii, tak wiele jest innych czynników wpływających na to, jak dana żywność dokładnie wpływa na nasz organizm. Do kwestii indeksu glikemicznego dochodzi sprawa ładunku glikemicznego, ale o tym kiedy indziej.

Muszę się pochwalić :) wczoraj poszłam sobie pobiegać, i w 35 minut zrobiłam 5,25 km ;D Biegłam wolniej niż ostatnio (ok 6:40 na km), przez co byłam w stanie biec dłużej i nie zatrzymałam się ani razu. Jestem z siebie bardzo zadowolona, jutro zamierzam spokojnie dobić do długości 6 km i taki dystans zachować przez najbliższy miesiąc - po czym będę go zwięszkać. Kiedy wreszcie skończy mi się Insanity (bo już mam powoli dość) będę mogła się w pełni cieszyć radością, jaką odczuwam po każdym biegu ;)

ściskam,

SundayMorning
xoxo