sobota, 9 marca 2013

Bourjois - Healthy Mix + INSANITY

Hej ;)

Od pierwszego posta minęło dosyć sporo czasu, byłam trochę zabiegana i nie bardzo miałam czas oraz chęci aby coś napisać. Niestety moja dodatkowa praca jako lektorka nie wypaliła - po pierwszej lekcji dostałam informację, że grupa "nie złapała" ze mną kontaktu i nie bardzo wiadomo o co chodzi. Mój nauczyciel prowadzący był równie zdziwiony co ja - niestety, trochę mnie to załamało ale już się jakoś trzymam. A byłam taka zadowolona z piewszych zajęć! Jak to mówią: nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Niestety powyżyszy powód również pokomplikował trochę moje plany. Obecnie dorabiam sobie u kuzynki w biurze, praca jako lektorka miała być dopełnieniem aby było mnie stać na czesne w szkole zaocznej... Teraz jest problem, bo ostatnia rata musi być zapłacona pod koniec kwietnia i podejrzewam, że będę musiała się zapożyczyć u rodziców :( no cóż, takie życie.
W związku z nadmiarem wolnego czasu postanowiłam zrobić coś dla siebie. Właśnie kończy mi się podkład i jestem zmuszona coś kupić... Wybór padł na Bourjois Healthy Mix. Dlaczego ten? Dlaczego taki drogi? Otóż przeczytałam wiele recenzji i stwierdziłam, że starczy mi na długo i być może pomoże mojej świecącej się nadmiernie skórze. W kosmetyczce czeka na mnie jeszcze mój Revlon, jednak mam odcien true beige i obecnie jest za ciemny :/ Kiedy otrzymam przesyłkę, postaram się zrobić recenzję :)
Teraz używam jeszcze resztek podkładu Essence Soft Touch Mousse Make Up - odcień Matt Sand.
Plusy:
-fajny odcień, idealnie się wtapia
-pozwala uzyskać satynowe wykończenie
-aplikacja nie sprawia większych problemów, ja lubię nakładać podkłady palcami (wtedy mam pewność, że dokładnie rozprowadziłam produkt)
-cena nie jest zbyt wygórowana (ok. 16 zł kiedyś płaciłam w Naturze)
-starcza na dosyć długo - jest wydajny
-poręczny słoiczek - można wybrać cały podkład do samego dna
-nie powoduje u mnie zapychania ani powstawania nowych wyprysków
Minusy:
-niestety nie utrzymuje się zbyt długo na skórze
-bardzo łatwo się ściera - nie jest ani trochę trwały
-brudzi bardzo ubrania gdy się z nimi zetknie
-moja skóra po 3-4h świeci się niemiłosiernie pomimo stosowania pudrów transparentnych, czy też Max Factora Creme Puff
-niestety, jeśli skóra nie jest nawilżona kremem zanim położę ten podkład, to bardzo podkreśla moje suche skórki koło nosa.

Ogółem za tą cenę wart wybróbowania, aczkolwiek nie kupię go ponownie za trwałość i to niemiłosierne świecenie się. A szkoda, byłby tanim kosmetykiem do codziennego makijażu. ;)

Kolejną sprawą, za którą postanowiłam się zabrać to moje ciało i zdrowie wewnętrzne. Od 3-4 lat regularnie sobie ćwiczę w domu, ostatni szał na Ewę Chodakowską to ja przechodziłam, kiedy większości jeszcze ćwiczenia w domu przed komputerem się nie śniły ;) Trochę już tych programów wypróbowałam:
-Turbo Fire
-Insanity
-P90X
-Tamilee Webb
-inne ćwiczenia typu 10 minute workout, pilates itp


A zaczynałam oczywiście od 8 min ABS, BUNS, ARMS :) nieśmiertelne filmiki :D Najdłużej wytrwałam w programie Turbo Fire - uwielbiam temperament Szalinki i jej bardzo motywujące słowa ;) program ten rozpoczęłam na końcu kwietnia ubiegłego roku i dotrwałam do końca lipca... Efekty były świetne, ponieważ prócz ćwiczeń dodałam również dietę (w sumie to się sama dodała, bo latem nie bardzo mam ochotę jeść i wolę się chłodzić zimną wodą i odżywiać lekkimi sałatkami i owocami). Te zdjęcia akurat są z lutego i czerwca, ale ogółem nie trudno się domyślić, że w kwietniu wyglądałam podobnie a poźniej tak jak na drugich zdjęciach... ;) 




Zeszłam wtedy z wagi 62kg do 57kg i czułam się świetnie... Aczkolwiek na zimę, jak to zwykle bywa przytyło mi się tu i ówdzie. Teraz planuję wyszczuplić swoje ciało i je ujędrnić do lata 2013 ;) Startuję z wagi 60kg, zdjęcia w następnym poście. Obecnie jestem po tygodniu przygotowawczym do ISANITY, zrobiłam sobie trzy treningi z tego zestawu:
-Plyometric Cardio Circuit
-Cardio Power & Resistance
-Pure Cardio.

Muszę przyznać, że najbardziej lubię ten ostatni. ;) Dokładniejszy opis przy poszczególnych dniach treningowych.

Niestety dieta w ostatnich dniach nie należy do najlepszych, z okazji dnia kobiet upiekłam sobie sernik i go podjadam drugi dzień... ale od poniedziałku planuję wyeliminować słodycze i inne używki :D

To by było na tyle dzisiaj, niestety chwilowo rezygnuję z pisania postów w języku angielskim, może te krótsze kiedyś zaopatrzę w tłumaczenie angielskie ;)

SundayMorning
xoxo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz